Praca, piwo, ból...
W pracy chujnia. Sama praca niby nie jest zła, ale ludzie... Niby zaczęłam się przyzwyczajać, ale ja się tam po prostu męczę. Siedzę tam osiem godzin dziennie i prawie się nie odzywam. I nie to, że jestem nieśmiała czy coś. Po prostu nie mam ochoty z nimi gadać. Bo niby o czym??? O śmierdzących nogach chłopaka Sary??? Naprawdę mnie to nie bawi. Ale postanowiłam, że będę twarda i to wszystko wytrzymam.
Właśnie był u mnie Tomasz z kolegami. Napiliśmy się piwka i byłoby całkiem w porząku gdyby nie ten posrany Darek. Nie znam za bardzo chłopaka, ale to co mogę o nim powiezieć to to, że jest nieźle zdesperowany... Bo widział mnie rugi raz w życiu... Już za pierwszym razem powiedziałam mu, że nie jestem zainteresowana, że nie chcę mu dać swojego numeru, że nie mam ochoty go bliżej poznać... A dzisiaj co? Tomasz z drugim kolegą, którego imienia nawet nie znam, podnoszą się i mówią, że jadą do domu, a tamten pyta czy może jeszcze ze mną zostać i napić się razem piwa. Nie kurwa, oczywiście że nie możesz zostać. Ja pierdolę! Przepraszam za słownictwo, ale zostałam wyprowadzona z równowagi! Czy ja mu kurwa dałam do zrozumienia, że jestem zainteresowana? Oczywiście, że nie, bo absolutnie nie jestem! Więc o co mu chodzi? Poza tym, rzecz która mnie nieprzeciętnie wkurwia, to to, że mówi do mnie "Marta". Może moje imię jest podobne, ale kurwa mać, mimo wszystko jest inne i nie nawidzę kiedy ktoś je zmienia! Ja pierdolę!
Moje serce nadal złamane! Standardowo czyli. Może kiedyś się "odkocham", może zapomnę... Tylko kiedy??? Bo mam już dosyć. Codziennie tęsknie, codziennie mi Go brakuje... Najgorsze jest to, że nigdy nic złego mi nie zrobił... Tak chyba by było łatwiej, bo przynajmniej bym źle o Nim myślała... Ale nie, po prostu przestaliśmy się spotykać... Zawsze był dobry i kochany i nadal jest wporządku, kiedy Go przypadkiem spotkam (chociaż rzadko to się zdarza). Ciekawe czy wie, że każde Jego słowo, każdy uśmiech, każde spojrzenie boli jak cholera... Na pewno tego nie wie... I nie mam pojęcia co takiego w Nim jest... Ja uwielbiam Jego włosy (niektórzy mówią, że są rude, ja bym powiedziała, że blond), Jego piegi, uśmiech, chudziutki brzuszek... Nie jest ani żadnym mięśniakiem, ani typowym przystojniakiem, ale dla mnie jest najlepszy na świecie! Wiem, że to trochę żałosne, no ale cóż... Po prostu nie pozwala o sobie zapomnieć...
Auto w końcu sprawne. Muszę przyznać, że nawet fajnie mi się jeździło autobusem do pracy, ale mimo wszystko dobrze mieć je z powrotem.
Zadzwonił dzsiaj do mnie Arek i zaprosił mnie i siostrę na kolację. Razem z Izą będą gotować. Myślałam (nawet dzisiaj to powiedziałam Tomaszowi), że z całej ich trójki najlepiej mi się dogaduje z Łukaszem, a tu proszę, Arek z Izą dzwonią i zapraszają. Fajnie. Z chęcią się z nimi spotkam, chociaż na jutro podobno do Kuby i Beaty jesteśmy zaproszone... Najwyżej Karolina sama pójdzie, bo to w końcu ona się z nimi umawiała.