Smutna, samotna...
Tak, jestem smutna, a to dlatego, że jestem samotna. Tak, jestem samotna i raczej ciężko będzie to zmienić. Nie wiem dlaczego, ale taka już jestem. Niby mam ochotę spotykać się z ludźmi, ale jak przyjdzie co do czego, to jednak się z nimi nie spotykam, bo mi się na przykład nie chce, a potem jest mi smutno. Tak jak teraz. Bo w sumie mogłam jechać do Tomasza i Agi i wszystko byłoby ok, ale nie, nie chciało mi się.
Tydzień temu w sobotę, napisał do mnie mój dawny 'kolega'. W zasadzie możnaby powiedzieć, że nie widzieliśmy się od września, od tamtej nocy, kiedy to po imprezie, po zbyt duzej ilosci alkoholu, po chęci pocieszenia siebie samej, uleczenia mojego złamanego serca, znaleźliśmy się u niego w domu. Wiadomo, że nie żałuję tego co się stało, bo niby po co, ale wiem że gdybym mogła cofnąć czas, nie dopuściłabym do tego (powodów nie chcę podawać). No ale stało się i tyle... W każdym razie od tego czasu zdarzyło nam się kilka razy przez telefon rozmawiać, spotkać przypadkiem, chwilę pogadać, no i raz ze znajomymi (którzy mam nadzieję nic nie wiedzą; jestem pewna że moje dziewczyny nie mają pojęcia co się między nami wydarzyło i mam nadzieję, że nigdy się nie dowiedzą; a to czy jego koledzy coś wiedzą to raczej mnie nie interesuje) i z nim także, wybraliśmy się na drinka, ale takiego naprawdę szybkiego. W każdym razie, wracając do tematu, tydzie temu napisał do mnie smsa, czy mam plany na wieczór. Miło mi się zrobiło, że po takim czasie się do mnie odzywa, że pyta co słychać, jak tam w nowej pracy, itd. Oczywiście okazało się, że niepotrzebnie zrobiło mi się miło, gdzyż cel smsowania był taki, że ów kolega chciał mnie zaprosić na wieczór do siebie do domu na drinka. Powiedział, że miło by było mnie znowu widzieć... Haha! Podziękowałam za propozycję oczywiście.
I co dalej? W czwartek pod wieczór Benjamin pisze do mnie na msnie. Tak pisze ponad miesiąc, może nawet dwa, od naszego ostatniego spotkania, po tym jak spierdolił moje walentynki, po tym jak się do mnie przestał odzywać... I co mówi... Że tak dawno nie rozmawialiśmy, że przecież tak dobrze się dogadywaliśmy i tak fajnie było, i co z nami się stało? Jak to kurwa co się stało? Po prostu jest jebanym wodnikiem(a może powinnam powiedzieć facetem?), który myśli tylko o sobie, w dupie ma to co czują inni, ważne żeby jemu było dobrze! Celem jego rozmowy na msnie było jedno oczywiście. Chciał żebym przyjechała do niego pooglądać filmy, pospędzać razem czas, itd... Faceci są głupi jak nie wiem co. Bo mógł to lepiej rozegrać, bardziej się postarać. Wystarczy odrobina bajeru... A tu zero rozumu. Lepiej dla mnie, bo na Deana bajery zawsze się nabierałam i potem mi było źle. Ale dzięki niemu się nauczyłam, że faceci kłamią, zdradzają, bajerują... Niby zawsze to wiedziałam, ale nie przypuszczałam, że wszyscy, teraz wiem, że tak i już te ich głupie gierki na mnie nie działają.
I tak się zastanawiałam co im się stało, że tak nagle sie odzywają. I też zastanawiałam się kto będzie następny :-) Fajnie pogadać sobie ze starymi znajomymi i powiedzieć im NIE. Naprawdę bardzo fajnie. Jest oczywiście jeden, któremu nie powiedziałabym nie, ale wiem, że ten akurat się nie odezwie.