Kremowe jeansy...
Dzisiaj cały dzień zmarnowałam. Nie specjalnie oczywiście, po prostu miałam niesamowity ból brzucha i na nic nie miałam ochoty. Pod wieczór zadzwonił Sam, podziękować za kartkę świąteczną oraz zaprosić mnie na jutrzejszą imprezę u niego w domu. Jeszcze nie wiem czy pojadę. W każdym razie podziękowałam za zaproszenie i powiedziałam, że dam znać jutro.
I za chwilkę Święta... Nie kupiłam ani jednego prezentu, nie spakowałam walizki (chyba nawet nie mam walizki!), nie zaplanowałam podróży na lotnisko... Nie wiem czy zawozi nas David, czy sama nas zawiozę i zostawię auto na przylotniskowym parkingu, czy może pojedziemy pociągiem... Nie mam pojęcia. W każdym razie po drugiej stronie będą na nas czekali rodzice!!! Pojadę do domu i będę się obżerała smakołykami przygotowanymi przez tatę! I co z tego, że znowu przytyję.... Jakoś przeżyję. Zresztą postanowiłam sobie, że do moich urodzin (do maja czyli) zmieszczę się bez problemu w moje chudziutkie białe jeansy! Bo to wstyd żebym się w nie teraz nie mieściła! W zasadzie to miałam je tylko raz na sobie... Jechałam wtedy z dziewczynami na imprezę... Przed imprezą postanowiłam wybrać się po bluzeczkę, niestety nie udało mi się żadnej kupić, ale za to kupiłam trzy pary jeansów, śliczny pasek, przepiękne buty i pewnie coś tam jeszcze, ale nie pamiętam dokładnie, bo to pewnie na początku września było, jak i nie w sierpniu... W każdym razie pamiętam, że założyłam te nowe jeansy, w zasadzie nie białe a kremowe (śliczne), moje złotawo-srebrne (ciężko określić) buciki na wysokim obcasie, złotawy gorsecik siostry i tą jasną króciutką kurteczkę jeansową z krótkimi rękawkami. Rzadko mi się to zdarza powiedzieć, ale wyglądałam dobrze, a może raczej powinnam powiedzieć, że czułam się dobrze... I pamiętam ten wieczór dobrze, ponieważ wtedy właśnie spotkałam Deana. Tak akurat wyszło, że postanowiłam dotrzeć do miasta autobusem i powiem szczerze, że od tamtej pory na ogół autobusem jeżdżę... Bo wtedy, na przystanku w Beeston wsiadł Dean! Zobaczyłam go kątem oka, ale jakoś w ogóle nie pomyślałam, że to on. Przysiadł się do mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Ja jechałam spotkać się z dziewczynami z pracy w Oceanie, on z innymi ludźmi z pracy w The Squares... Nasza rozmowa była jakaś sztywna i mimo, że on powiedział, że pewnie później do Oceany przyjdą i ja oczywiście miałam nadzieję, że tak się stanie, to oczywiście wiedziałam, że kłamał i że skoro wiedział, że ja tam będę to na pewno tam się nie pojawi. I się nie pojawił... I to w zasadzie była nasza ostatnia rozmowa, po której jakoś tak lepiej mi było, bo stwierdziłam, że to kłamczuch i nie warto naszej znajomości dalej ciągnąć, ale oczywiście było mi ciężko. Jeszcze kilka słów zamieniliśmy ze sobą, tak tylko, by załatwić stare, łączące nas sprawy i tyle... I już nigdy więcej nie udało mi się Deana spotkać w autobusie oczywiscie! A wracając do moich spodni, to potem, chciałam je założyć po jakimś czasie, po kilkutygodniach, kiedy to byłam w domku i z Cichym do Fresha się wybierałam, i co? Nie zmieściłam się! To znaczy zmieściłam się i nadal się mieszczę, ale tragicznie w nich wyglądam, jak parówka! Ale to się zmieni! Musi się zmienić. Wiadomo, że z mojego ulubionego jedzenia nie zrezygnuję oczywiście, ale na nowo zapiszę się na basen i w ogóle będę miała więcej ruchu! Obiecuję to sobie i słowa dotrzymam!!!