Moi piękni, młodzi chłopcy...
W pracy spoko. Czasami nawet bywa zajebiście, ale czasami też nudno. W każdym razie dużo lepiej niż w poprzedniej. No i wypłatę pierwszą dostałam w piątek więc póki co szczęśliwa jestem. Dzisiaj akurat miałam wolne i cały dzień zmarnowałam na leniuchowanie.
Ostatnio trochę chora byłam i nie mogłam nic jeść i z tej okzaji ominęły mnie urodziny Darrena w sobotę. Szkoda bo on taki kochany jest, a nie widziałam go już pewnie z pół roku... W ogóle w ten weekend byłam w sobotę i w niedzielę w pracy, więc na imprezowanie nie bardzo miałam czas. Z Arkiem ostatnio gadałam i może w przyszłym tygodiu wyskoczymy gdzieś oblewać nasze nowe prace.
Benjamin okazał się nie być facetem stworzonym dla mnie (chyba taki facet w ogóle nie istnieje, ale mniejsza o to). Myślałam, że z nim będzie inaczej, bo on nie był ładnym, zrobionym chłopcem. Nie miał superfryzurki, nie ubierał się tak jak się ubierają moi chłopcy, wyrywanie dziewczyn, imprezy i jego wygląd nie były dla niego najważniejsze... Czyli ogólnie wydawał się w porządku! Może i był w porządku, może po prostu ja nie jestem... Nie wiem. Bo całkiem dobrze nam się żyło razem, z mojej perspektywy przynajmniej... Ale były rzeczy nie do zniesienia oczywiście... Nic dziwnego, bo przecież spod znaku wodnika chłopak jest... Nie ma nawet takiej opcji żebym się dogadała z wodnikiem! W zasadzie świetnie się z nimi dogaduję, dobrze się razem bawimy, ale tylko tyle. Dobra zabawa to nie wszystko. Aha, zapomniałam dodać, że Benjamin był ode mnie starszy, miał super głos i akcent i ogólnie był porządnym facetem. No ale cóż... Nie mam zamiaru nad tym dłużej się rozwodzić bo to już dawno skończone.
Od tamtego czasu zdążyłam się już zakochać w tym chłopcu z imprezy :) Miał na imię Rich, był ładnym, zrobionym chłopcem, fajnie ubrany (w szarym sweterku w stylu Luka i w białych butach!), zapewne młodszy ode mnie, ale tak to już ze mną bywa. Super tańczył, jak każdy młody zrobiony chłopiec! Chciał się wymienić numerami telefonu, ale ja nie chciałam. Dlaczego? Bo to była super noc, poszłam na imprezę z Dominiką, z Anią, Arkiem, Marcinem i Justyną i mnóstwem ludzi z dawnej pracy, miałam świetny humor (mimo, że przed imprezą płakałam, że nie mam się w co ubrać i nigdzie ie idę, ale w kocu poszłam) i to nie był czas na zawracanie sobie głowy facetami. Dzień następny za to nie był najlepszy, bo spędziłąm go na przemian w łóżku i w toalecie, ale jakoś dałam radę. No a dzień jeszcze następny był moim pierwszym dniem w pracy, ale wtedy już się dobrze czułam.
No i tydzień po tamtej imprezie, pojechałam z Dominiką i Anią do Lloydsa spotkać się z Samem. Sam przyszedł, pogadał, napił się piwa i poszedł do klubu, nas też zapraszał, ale dziewczyny nie chciały iść, a ja sama przecież nie będę z Samem i jego kolegami po imprezach chodziła. W każdym razie historia jest o tym, że po raz pierwszy od tamtego czasu, czyli po raz drugi ogólnie, spotkałam mojego Luka (tzn widziałam, bo nie gadałam z nim). I wyglądał tak pięknie!
Nie wiem z jakiej przyczyny natchnęło mnie na pisanie o takich głupotach, w każdym razie stało się. Lepiej już będę kończyć.