Kac nieprzecietny...
Co za weekend. W piatek stalo sie cos co nigdy w zyciu nie powinno sie stac. No ale teraz za pozno zeby o tym myslec. No nic, trudno... Nie zaluje, bo po co? Ale dziwnie sie z tym czuje i moge sie czuc jeszcze dziwniej, jezeli ktokolwiek sie o tym dowie, ale mysle, ze o to nie musze sie martwic. Musze przyznac, ze dobrze sie bawilam, mimo ze na poczatku nie chcialam isc.
Co do soboty - ciezko bylo, bol glowy nieprzecietny... I nie poszlam do pracy bo za pozno sie obudzilam... I nie bylam w stanie... Nawet nie zadzwonilam do szefa, zeby poinformowac go, ze mnie nie bedzie... I jutro boje sie isc do pracy... A mialam tyle rzeczy do zrobienia w sobote. Jutro z samego rana dostane milion nowych zajec i bede miala taki zapieprz, ze pozaluje, ze w ogole w piatek na impreze poszlam... No i z drugiej strony strasznie glupio mi przed szefem. No ale coz, moze jakos to bedzie... I powiedziano mi ostatnio w tajemnicy, ze przychodzi nowa dziewczyna i ze bedzie siedziala obok mnie i ze jest fajna i duzo gada... Mam nadzieje, ze sie z nia dogadam i ze bedzie fajnie. Nie moge sie doczekac!!!