jak zwykle o pracy...
Przestalam sie starac naprawic ta chora atmosfere. Juz mam to wszystko gdzies i nie moge na niego patrzec! Nie spodziewalam sie po nim, ze zachowa sie jak glupi dzieciak. Tak jednak zrobil. Powoli zaczynam go nie nawidzic. Nie dosc, ze i tak nie przepadam za ludzmi z mojego biura, to jeszcze on! Probowalam robic wszystko, zeby znowu bylo normalnie, probowalam zartowac, rozmawiac. Nie podzialalo. Trudno. Dzisiaj wyslal do wszystkich meila, z propozycja kolejnego wyjscia na kolacje. We wrzesniu, do jakiejs nowej restauracji. Nie ide. Po co? Po to zeby sie nawpieprzac w ciszy, jak dupek, nie odzywajac sie do nikogo? Moge to zrobic sama w domu. Albo isc gdzies z ludzmi, ktorych lubie, z ktorymi mam o czym rozmawiac... Ostatnim razem poszlam bo myslalam ze bedzie fajnie, ze w koncu zaczne z nimi gadac... Nie udalo sie. Po prostu nie mam ochoty, nie mam o czym... Musze przyznac, ze mimo, ze za Chrisem nie przepadalam, bo byl leniuchem, klamczuchem, zawsze opowiadal te swoje niestworzone historie... Ale przynajmniej bylo sie do kogo odezwac. No coz, takie jest zycie, moze lepiej dla niego, ze go wyrzucili? Bo przynajmniej nie musi sie meczyc w tej beznadziejnej firmie! No i nie musi znosic humorow swojego najlepszego przyjaciela, syna szefa. Niestety, tak jak zreszta sie tego spodziewalam, teraz ja musze znosic jego humory. Dla innych jest mily, dla mnie nie bardzo, no ale coz....
Lece wziasc prysznic bo smierdze basenem! :-)