Nie bylo najgorzej...
W pracy nie bylo tak zle. Szef nie byl zly za sobote. Usmiechnal sie i powiedzial, ze nic sie nie stalo. A on? Nawet nie zauwazylam kiedy przyszedl, widocznie bylam zajeta. Po prostu w pewnej chwili uslyszalam jego glos, jak rozmawial przez telefon. Musze przyznac, ze glos ma niezly. Jego biurko jest jakby troche z tylu wiec go nie widzialam. Nawet nie odwazylam sie odwrocic, bo on centralnie ma widok na mnie. Wiem, bo sprawdzalam kiedys czy widac od niego z miejsca moj monitor. Monitora cale szczescie nie widzac, ale za to cala mnie tak. Musialam jednak wstac i podejsc do drukarki, ale nie spojrzalam w jego strone. Balam sie... Nie wiem czego, ale sie balam. Wyslal mi maila. Jakis pan mial problemy z nasza strona internetowa i przez pomylke zamowil to samo 5 razy. Zapytal czy moglabym sie tym zajac. Napisalam ok. I jeszcze dodalam, ze nadal mam problem z zamowieiami z internetu, bo cos tam nie dziala, a on odpisl zebym skontaktwala sie z Timem i to zalatwila i ze on by to zrobil, ale za chwile jedzie do drugiej siedziby firmy i ze juz dzisiaj nie wroci. Ulzylo mi, bo wiedzialam, ze nie bede musiala na niego patrzec. Glupia jestem, bo latwiej by mi bylo gdybym sie do niego odezwala, ale jakos mi bylo glupio. Sprobuje jutro...
A potem tamten... Wyszlismy na przerwe. Przyszedl przyjaciel. Zapytalam czy mu sie udaly wakacje i w ogole. Juz z nim rozmawiam normalnie. A tamten, co? Wyjal telefon i pokazal mu nasze zdjecie z zeszlotygodniowej imprezy. Niby nic, ale po chuj je wszystkim pokazuje? Powiedzialam przyjacielowi, ze nie wiem o co mu chodzi, ze kazdemu pokazuje te zdjecie i mowi ze bylismy razem na imprezie. Spoko, zadna tajemnica, ale po chuj to wszystkim rozpowiada? Gdyby mnie ktos zapytal co robilam tydzien temu w sobote, pewnie bym powiedziala, ze bylam z Rudolfem na imprezie, ale jego sie kurwa nikt nie pyta. Sam chodzi po ludziach i wszystkim o tym mowi... Nie wazne. W kazdym razie smialismy sie z niego z przyjacielem, a on sie obrazil i wykasowal to zdjecie.